niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział Trzeci

Minął tydzień od mojej wizyty u psychologa, jak i tydzień od ostatniego sms-a od Rodrigo. Nie mówiłam Antonelli, nie mówiłam Leo, nie mówiłam nikomu. Zostawiłam to dla siebie. Przez ten cały tydzień siedziałam w domu. Przez rozmowę z psychologiem te wspomnienia wracały, każdego dnia przed snem. Gdziekolwiek położyłam dłoń na swoim ciele, przypominało mi się, z jaką przyjemnością tworzył arcydzieła na mnie nożem, na swojej ofierze. Robiłam wszystko, by zapomnieć, ale nie potrafiłam.
- Eliza za godzinę musimy być na terapii..
Wzdrygnęłam się, słysząc głos siostry za drzwiami pokoju.
- Jasne!
Odkrzyknęłam i zwinęłam się w "kulkę" na swoim łóżku.
"Musisz być silna, musisz być silna, MUSISZ BYĆ SILNA.. Dla Antonelli.. DLA SIEBIE".
Powtarzałam te słowa w głowie przez parę minut. W końcu zaczęły do mnie docierać i wyszłam z łóżka, kierując się w stronę łazienki, którą miałam w pokoju. Wzięłam szybki prysznic, ogarnęłam się i po 30 minutach byłam gotowa do wyjścia. Nie widziałam się w lustrze, postanowiłam w nie nie spoglądać. Muszę być silna, a jeśli spojrzę na swoje odbicie w lustrze, zobaczę osobę, która przegrywa z życiem, która boi się poddać walce o jego lepszy ciąg dalszy. Postanowiłam być kimś innym, postanowiłam być kimś, kto nie boi się niczego, nie boi się ryzyka, nie boi się "grać dalej"... Ale wiem, że wystarczy jedno spojrzenie na swoje odbicie i pęknę. Moje odbicie, moje ciało.. Ono za dużo pamięta.
Wyszłam z pokoju z uśmiechem na buzi. Udałam się w kierunku salonu, gdzie siedziała moja siostra ze szwagrem.
- Jedziemy?
Zapytałam, zaplatając ręce wokół jej szyi, następnie całując ją w policzek. Antonella odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie ze zdziwieniem, które później przekształciło się w zachwyt.
- Kiedy tylko chcesz Perełko!
Wstała klaszcząc w dłonie. Odpowiedziałam szerokim uśmiechem i zrobiłam krok w kierunku wyjścia.
- Teraz. Bo się jeszcze spóźnimy.
Leo aż zakrztusił się swoją kawą. Nie dziwię mu się, pewnie oboje się zastanawiają "kim jestem i co zrobiłam z Elizabeth". Zaśmiałam się i poklepałam go po ramieniu.
- Spokojnie Leo, nie pij tak szybko, bo się jeszcze zakrztusisz.
Pokręcił głową cicho się śmiejąc. Wstał, puścił mi oczko i udał się do kuchni.

~ * ~

Terapia trwała już 40 minut, wygrywałam walkę z samą sobą. Przez cały czas byłam silna, nie uroniłam ani jednej łzy. Psycholog był ze mnie dumny.
- Elizabeth, jestem na prawdę szczęśliwy, widząc twoje podejście do leczenia i do życia. Porównując to, co było dzień temu, to mamy polepszenie w stu procentach.
Uśmiechnął się i położył rękę na moim ramieniu. Dotyk mężczyzny nadal był dla mnie, jak "dotyk" ognia, ale nie okazywałam tego. Obiecałam sobie byś silna.
- Po prostu postanowiłam zawalczyć o nowe, lepsze życie.
Uśmiechnęłam się i również byłam z siebie dumna, że potrafię sama, bez przymusu wypowiedzieć te słowa. Lekarz klasnął w dłonie i spojrzał mi w oczy.
- Elizabeth.. Jesteś gotowa, by otworzyć się na ludzi? Czuję, że nie, ale..
- Źle pan czuje.
Mężczyzna spojrzał na mnie z otwartą buzią, która później rozpromieniła się w uśmiechu.
- W takim razie spróbuj wyjść, spędzić czas z przyjaciółmi.. Wiesz, że oni Ci zawsze pomogą i że zawsze możesz na nich liczyć.
- Wiem. Są wspaniali.
Niesamowite, jak szybko zmienia się moje podejście. Wierzę, że z tego wyjdę, że nauczę się normalnie żyć z tymi wspomnieniami.
- No cóż. - lekarz wstał i przeszedł się po gabinecie. - w takim razie na dziś koniec. Widzimy się w przyszłym tygodniu.
Uścisnęliśmy swoje dłonie i wyszłam na korytarz, gdzie czekała Antonella. Tak jak ostatnio, teraz ona siedziała chwilę w gabinecie mojego psychologa, który przekazywał jej informacje, na temat postępu mojej terapii. Wychodząc z gabinetu, moim oczom ukazał się plakat, a na nim takie słowa:
"Możesz być największy,
Możesz być najlepszy,
Możesz być king kongiem, walącym się w klatkę piersiową,

Możesz zdobyć świat,

Możesz wygrać wojnę,

Możesz rozmawiać z Bogiem, iść walić w Jego drzwi,
Możesz podnieść w górę swoje ręce,
Możesz wygrać walkę z czasem,
Możesz przenosić góry,
Możesz rozbijać kamienie,
Możesz być mistrzem,
Nie czekaj na szczęście,
Poświęć się, a uda Ci się odnaleźć siebie".
Podsumowując: Możesz być kim chcesz. Niesamowicie zmotywowały mnie te słowa. Niesamowity jest ten dzień, dzień w którym staje się tym, kim tylko zechcę.

~ * ~

Całą powrotną drogę śmiałyśmy się i wspominałyśmy czasy, gdy mieszkałyśmy w Argentynie. Antonella opowiadała mi, jak to było, gdy rodzice mnie adoptowali, jak poznała się z Leo, jak mnie z nim poznała i wiele innych. Nie pamiętam, kiedy ostatnio spędziłyśmy tak miło razem czas.
Weszłyśmy do domu, zanosząc się od śmiechu, bo Antonella opowiadała mi różne epizody, z Leo w roli głównej. Nie potrafiłam się opanować, gdy widziałam szwagra w salonie.
- A wam co tak wesoło?
Zapytał zdumiony, łapiąc za torbę treningową.
- Nic, nic Skarbie. - Anronella pocałowała męża w policzek i puściła mi oczko. - Będziemy dziś na meczu.
Odsłoniła w szerokim uśmiechu białe zęby, na co Leo po raz kolejny ze zdumieniem po nas spojrzał.
- Na prawdę? Cieszę się. - odpowiedział, szeroko się uśmiechając. - nie poznaję Cię.
Jeszcze szerzej się uśmiechnął i puścił mi oczko.
- To chyba dobrze, prawda?
Zapytałam z delikatnym uśmiechem.
- Bardzo. - znowu się uśmiechnął i objął naszą dwójkę. Przeszedł mnie dreszcz, ale zwracałam na niego uwagi. - o której się zjawicie?
- Za dwie godziny.
Antonella namiętnie pocałowała męża, a ja zasłoniłam oczy. Zaśmialiśmy się w trójkę i następnie Leo opuścił dom, udając się na stadion, na którym za dwie i pół godziny, razem z FC Barceloną, rozegra mecz z Realem Sociedad.
~ * ~
- Lizkaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
Słyszałam głos dobijającej się siostry do mojego pokoju.
- Wariatko! Wystarczy nacisnąć na klamkę, a nie jak opętana walić pięściami w nowe drzwi! Przypominam Ci, że nie tak dawno Leo tamte wyważył.
Pokazałam siostrze język, gdy weszła do mojego pokoju. Przewróciła oczami i również mi go pokazała.
- Chcę Cię tylko poinformować, że zaraz jedziemy.
Stanęła na baczność, chowając dłonie za plecami. Wyglądała bardzo uroczo. Podeszłam do niej i pocałowałam ją w nos i mono przytuliłam.
- Kocham Cię.
Po chwili poczułam, że również mnie przytula i całuje w czubek głowy.
- Ja Ciebie też, ale to nie znaczy, że będę na Ciebie czekać!
Powiedziała, popychając mnie na łóżko. Usiadłam i obie się zaśmiałyśmy.
- No dobrze.. Tylko potrzebuję pomocy. - Antonella usiadła na łóżku, a ja z niego wstałam, podchodząc do szafy. Wyciągnęłam z niej koszulkę Tello z numerem 20 i spojrzałam jej w oczy. - myślisz, że mogę w niej pójść?
Antonella uśmiechnęła się i podeszła do mnie, bawiąc się moimi włosami, które opadały mi na ramiona.
- Myślę, że powinnaś. Jest w pierwszym składzie na dzisiejszy mecz i przyda mu się twoje wsparcie.
Pocałowała mnie w policzek i udała się w kierunku drzwi.
- Będę czekać w samochodzie, ponieważ Daniella już przyjechała.
Skinęłam głową i szybko zmieniłam czarną koszulkę, na trykot FC Barcelony, z nazwiskiem Cristiana.

~ * ~

Przez cały mecz z loży VIPów, razem z Daniellą, Shakirą, Bruną i Antonellą, śpiewałyśmy przyśpiewki klubowe, skandowałyśmy imiona każdego z zawodników tak, że chyba cały stadion nas słyszał. Często kierowane były na nas kamery, piłkarze patrzyli na nasz sektor i pokazywali sobie palcami, a za to kibice wykręcali głowy, by zobaczyć, kto tak głośno śpiewa. Shakira wymyśliła nawet piosenkę, którą później śpiewała i uczyła cały nasz sektor. Brakowało mi tego, brakowało mi ich towarzystwa i meczy z wysokości trybun.
Mecz zakończył się wynikiem 6:2. Hattrick Leo i hattrick Cristiana. Byłam niesamowicie dumna z Hiszpana. Po meczu, razem z przyjaciółkami, udałam się do szatni, a raczej przed jej pomieszczenie i czekałyśmy na partnerów/przyjaciół.
Gdy po 20 minutach jako pierwszy wyszedł Andres i Xavi, od razu wyściskali mnie i pytali o samopoczucie. Każdy piłkarz o to pytał, gdy opuszczał szatnię. Zostałam już sama, ponieważ czekałam na Cristiana, który miał w zwyczaju opuszczanie szatni jako jeden z ostatnich, w towarzystwie Bartry.
- To co, idziemy na piwo?
- No ja... Elizabeth?
Cristian aż upuścił torbę treningową na mój widok. Miał szeroko otwartą buzię i patrzył na mnie z radością wymalowaną na twarzy.
- Zamknij buzię stary, bo much nałapiesz.
Powiedział Marc, zamykając przyjacielowi buzię. Zaśmiałam się i podeszłam bliżej chłopaków.
- Gratulacje. Cudowne bramki zdobyłeś.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam mu w oczy.
- Dzięki.. Wiesz, nic specjalnego.
Odpowiedział, drapiąc się za uchem.
- No to ja już lecę. Kiedy indziej się napijemy. Trzymaj się. - Marc przybił grabę z przyjacielem i podszedł w moją stronę. - Cześć Lizka.
Przytulił mnie na pożegnanie i odszedł. Nie wiem kiedy ten lęk do płci przeciwnej mi minie, ale staram jak mogę, by przestać tak na ich bliskość reagować.
- No to.. Masz teraz czas?
Zapytała, poprawiając grzywkę.
- Ale, że.. Chcesz się spotkać?
- Tak.
- Ale, że ze mną?
- Nie, z tym za tobą głuptasie! Jasne, że z tobą.
Zaśmiałam się, a Cristian rozczochrał ręką włosy i nerwowo się zaśmiał.
- Jesteś pewna? Tydzień temu, mówiłaś, że nie możesz..
- Zapomnij o tym, co było tydzień temu.
Puściłam mu oczko i zrobiłam parę kroków w stronę wyjścia.
- Ubrałaś na mecz moją koszulkę.
Zrównał się ze mną krokiem i obdarzył uroczym uśmiechem.
- Tak, postanowiłam Cię wspierać w dzisiejszym meczu.
- Bardzo pomogłaś.
- Wiem. ten hattrick, to moja zasługa.
Zaśmialiśmy się i spojrzeliśmy sobie w oczy.
- To co.. Na co masz ochotę?
- Wszystko jedno, byle tylko spędzić ten czas z tobą.
Uśmiechnęłam się i ponownie spojrzałam mu w oczy. Czułam się przy nim taka bezpieczna, co było dla mnie nowością.. Od kiedy można się czuć bezpiecznie przy mężczyźnie?
- Spacer?
- Bardzo chętnie.
Udaliśmy się w kierunku jego samochodu. Włożył do niego torbę treningową i ponownie je zamknął. Spojrzał na mnie z uśmiechem na ustach i wyciągnął dłoń. Nadszedł ten moment zawahania, lęku. Ale po chwili w głowie usłyszałam swoje słowa z rana "musisz być silna.. Dla siebie". Uśmiechnęłam się i ścisnęłam jego dłoń.

~ * ~

Do domu wróciłam późnym wieczorem, ale Leo i Antonella jeszcze nie spali. Leo leżał w salonie, a Antonella leżała na jego klatce piersiowej.
- Jestem!
Krzyknęłam i zajęłam miejsce na kanapie w ich towarzystwie.
- Jak na randce?
Zapytał Leo, głaszcząc żoną po ramieniu.
- Cudownie.
Uśmiechnęłam się do siebie i odczytałam sms-a, którego dostałam od Cristiana.
"Dziękuję za dzisiejszy wieczór ;*".
- No, taką Elizabeth, to ja bardzo lubię!
Zaśmiał się i na mnie spojrzał.
-Taką, czyli jaką?
Zaśmiałam się, odpisując na sms-a.
- Uśmiechniętą.
Puścił mi oczko i przełączył na jakiś mecz.
- Ty bardzo lubisz, ja taką kocham.
Antonella puściła mi buziaka i mocno objęła męża w pasie.
- Ha ha, dobra bo przez was się czerwienię! Lecę spać, bo wykończona jestem.
Wstałam z fotela i udałam się do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i analizowałam dzisiejszy dzień. Czułam, że nic nie jest w stanie popsuć mi humoru.
Usłyszałam dźwięk sms-a, byłam przekonana, że to Cris.
"Szybko znalazłaś sobie chłoptasia. Pamiętaj - OBSERWUJĘ CIĘ, PRZEDE MNĄ NIE UCIEKNIESZ.
Rodrigo
".
W pierwszej chwili miałam ochotę krzyknąć, albo schować się w objęciach Antonelli, ale obiecałam sobie, że będę silna.
"Przez Ciebie upadłam, dzięki niemu się podnoszę".Odpisałam i wysłałam. Poczułam ogromną satysfakcję. Poczułam, że cały strach do jego osoby przechodzi. Zaczynam wygrywać walkę, o nowe, lepsze życie.

_____________________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

Jesteśmy na półmetku ;) zostały mi jeszcze trzy rozdziały i epilog ;)
Rozdział osobiście mi się podoba, wszystko wyszło tak, jak sobie zaplanowałam :)
Zostawiam go waszej ocenie :)

Do następnego! ;*

wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział Drugi

Nie łudź się.. Nie uciekniesz.. Nie uda Ci się.. Jesteś moja.. Tylko moja... MOJA..
Gwałtownie poderwałam się z łóżka i poczułam falę zimnego potu na swoim ciele. Nerwowo rozejrzałam się po pokoju. Upewniłam się, że jestem sama i wzięłam kołdrę z łóżka, zawijając się w nią w kącie. Z tego miejsca miałam obraz całego pokoju, czułam się minimalnie bezpieczniejsza. Spojrzałam na elektryczny zegar, na moim stoliczku nocnym. 03:15. Poczułam, że już nie zasnę. Dlaczego? Bałam się spać, bałam się swoich snów. Po wczorajszej rozmowie z Tello, wróciły te same koszmary, które męczyły mnie w szpitalu.. Nie dam rady o tym zapomnieć.. To zostawiło znamię na mojej psychice, już chyba nigdy nie dam rady komukolwiek zaufać, szczególnie mężczyźnie.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Przestraszyłam się i wyczekiwałam, co się stanie.
- Lizka? Wszystko okey?
Usłyszałam szept swojej siostry. Odetchnęłam i podeszłam otworzyć drzwi.
- Tak, wszystko gra... Dlaczego pytasz?
Uśmiechnęłam się i usiadłam po turecku na swoim łóżku.
- Bo wiesz.. - usiadła naprzeciw mnie, trzymając za rękę. - parę razy krzyknęłaś..
- Przepraszam..  nie chciałam was budzić, po prostu miałam koszmar..
- Nie przepraszaj. - objęła mnie i pocałowała w policzek. Odwzajemniłam uścisk i poczułam się w stu procentach bezpieczna. - to wszystko jest zrozumiałe, po prostu bałam się, że coś się dzieje.
- Nie, nie.. Wszystko gra.
Spojrzałam na nią pewnym wzrokiem i ścisnęłam dłoń.
- Cieszę się. To.. Dobranoc..
Wstała z łóżka i powoli udała się w kierunku drzwi.
- Śpijcie dobrze.. Ja już nie zasnę.
Położyłam się, wypuszczając powietrze i patrząc w sufit. Anto skoczyła na łóżko i położyła się koło mnie.
- W takim razie zostanę z tobą.
Przytuliła się do mnie i obie cicho się zaśmiałyśmy. Ułożyłyśmy się wygodnie w łóżku i rozmawiałyśmy na każdy możliwy temat. Koło godziny piątej zmorzył nas sen i obie prawie równocześnie zasnęłyśmy.

~ * ~
Obudziłam się, a Antonelli nie było już obok. Byłam wyspana, pierwszy raz od dłuższego czasu. Leniwe przeciągnęłam się na łóżku i spojrzałam na zegarek. 13:00. Nie chciało mi się wstawać, ale wypadało by pojawić się na drugim śniadaniu i zapytać Leo o samopoczucie po wczorajszym, wysoko wygranym meczu z Malagą (4:0). Poszłam pod prysznic ogarnęłam jakieś ubrania i udałam się do salonu, gdzie moja siostra i szwagier prowadzili dyskusję.
- Załatwiłaś to nie pytając jej o zgodę.
- Zrobiłam to, bo potrzebuje pomocy..
- Ale sama widzisz, że daje sobie radę..
- Ale wiem, że jest jej ciężko..
- W czym komu jest ciężko?
Usiadłam pomiędzy nimi włączając telewizor. Obaj spojrzeli po sobie. Leo podrapał się za uchem, a Anonella objęła mnie ramieniem.
- Kochanie.. Nie bądź na mnie zła.. Ale załatwiłam Ci wizytę u psychologa..
Zatkało mnie.. Wyłączyłam telewizor i z wyrzutem spojrzałam jej w oczy.
- Anto, po co?
- Potrzebujesz pomocy..
- Jak chcesz mi tym pomóc? Psycholog będzie chciał o tym rozmawiać.. A ja chcę o tym zapomnieć.. Jak mam to zrobić, rozmawiając z nim o tym?
Obie patrzyłyśmy sobie w oczy. Leo w tym czasie wstał.
- To ten... Ja będę leciał.. Będę wieczorem.
Pocałował żonę w policzek i opuścił dom. Nadal patrzyłam na siostrę. Ta wypuściła powietrze i przewróciła oczami.
- Eliza.. Ty nawet bez rozmowy nie potrafisz zapomnieć.. Dasz radę.. proszę, chociaż spróbuj.
Potarła dłonią moje ramie i z wyczekiwaniem spojrzała mi w oczy. Zaczynałam się bać, ale postanowiłam zrobić to dla niej i pójść do specjalisty.
- Okey.. Ale robię to dla Ciebie siostrzyczko..
- Zrób to dla siebie. - ponownie na siebie spojrzałyśmy. Przeszły mnie dreszcze. Zaczęłam uciekać wzrokiem po pokoju. - Lizka..
- Okey. Robię to dla siebie.
Niepewnie się uśmiechnęłam.
- Wizytę masz dziś o 16:00. Pójdę z tobą, spokojnie.

~ * ~ 

Siedziałyśmy w prywatnej klinice, w której leczone były problemy i choroby psychiczne. To tu swój gabinet miał jeden z najlepszych specjalistów w Barcelonie. Bałam się. Chociaż można rzec, że strach stał się moim towarzyszem. Na każdym kroku spotykałam coś, co wywoływało u mnie panikę. Coś, co przypominało mi tamten dzień.. Zdawałam sobie sprawę, że będę zmuszona opowiedzieć temu specjaliście mój życiowy horror.
- Anto, ja nie dam rady.
Wyszeptałam chwytając ją za rękę. Po policzkach zaczęły spływać mi łzy.
- Ej.. Będzie dobrze, słyszysz?
Przytuliła mnie i pocałowała w policzek. Nie dodało mi to pewności siebie. Nadal towarzyszyły mi te same emocje.
"Przecież ten facet mi nie pomoże". Słyszałam takie i podobne głosy w swojej głowie. O niczym innym nie potrafiłam myśleć. Siedziałam na krześle i bezbarwnym wzrokiem wpatrywałam się w ścianę przede mną.
- Następny.
Usłyszałam ciepły głos, którego źródło znajdowało się w gabinecie. Mimo to, serce waliło mi jak oszalałe i poczułam, że ręce nie przestają mi się trząść.
- Jeśli będzie to konieczne, to wejdę tam z tobą.
- Nie, dam radę..
Chciałam udawać silną, ale nie było to proste. Głos mi się załamywał, poprzez łzy, które gromadziły się w moich oczach. Pospiesznie wstałam i weszłam do gabinetu.
- Dzień dobry, proszę usiąść.
Mój psycholog był na pewno po 40-stce. Miał ciemno szare włosy, siedział za biurkiem, ale można było zauważyć, że jest wysoki, na nosie miał okulary i był silnie zbudowany. Na pierwszy rzut oka, wyglądał na groźnego i niegodnego zaufania, ale kiedy się odzywał, jego głos sprawiał wrażenie łagodnego.  Mimo to i tak się bałam. Kiwnęłam głową i usiadałam naprzeciw mężczyzny.
- No.. To może na dobry początek, porozmawiajmy i lepiej się poznajmy.
Ciepło się uśmiechnął i założył nogę na nogę.
Rozmawialiśmy około 20 minut. Cieszyłam się, że nie pytał o przyczynę mojej wizyty.. Niestety.. Musiało do tego dojść.
- Elizabeth.. Wiesz, że musimy porozmawiać o przyczynie twojego przyjścia?
Po ciele przebiegł mnie dreszcz. Zaczęłam uciekać wzrokiem i bawić się palcami u rąk.
- Wiem..
Wyszeptałam i starałam się powstrzymać łzy.
- Więc.. Opowiesz mi?
- Ale na prawdę muszę?
- Muszę wiedzieć, jak Ci pomóc.
Uśmiechał się. Chciał, bym czuła się pewnie.
- Dobrze.. Spróbuję.. - Natychmiast w mojej głowie odtworzył się tamten dzień..
"- Elizabeth! Gdzie ty do cholery jesteś!?
Gdy usłyszałam jego pełen furii głos, wiedziałam czym się to skończy..
- W salonie Kochanie! Coś się stało?

Wbiegł do salonu i na mnie spojrzał. W jego oczach widziałam wściekłość i pożądanie.
- Co się stało? Co się.. STAŁO?! To ja się pytam! Co ty kobieto odwalasz!?

Pierwszy cios... Oberwałam w policzek.. Bolało, ale wiedziałam, że to nic w porównaniu z tym, co mnie jeszcze dziś czeka.
- Skarbie, nie wiem o co Ci chodzi..
Ścisnął moje dłonie w nadgarstkach i z wielką siłą popchnął mnie na ścianę.
- Znowu z tymi Barcelończykami imprezowałaś wczoraj! Przyznaj się!

Kolejny cios, tym razem w drugi policzek. Łzy zaczęły napływać mi do oczu.
- Tak, wygrali El Clasico.. Prosiłam, byś poszedł ze mną, ale wolałeś pić..
- Nie kłam suko!
Krzyknął mi prosto w twarz.. Patrząc na to wszystko, każdy zadałby mi pytanie.. "Dlaczego ciągle z nim jesteś?" Dlaczego? Odpowiedź jest prosta.. Bałam się odejść.. Wiedziałam co za tym idzie.. Byłam jego własnością.. Nie miałam prawa odchodzić..
- Przecież rozmawialiśmy o tym.. Nie kłamie..
- Któremu do łóżka wskoczyłaś?! MÓW!
- Obiecuję, że z nikim się nie przespałam! Wypiłam parę drinków i wróciłam przed północą do domu.. Widziałeś mnie nawet.. Ale pijany byłeś..

Tym razem dostałam w warkę, z której natychmiast pociekła się krew. 
- Zapamiętaj.. Nigdy nie byłem pijany.. -
wycedził przez zęby i rzucił mnie na kanapę w salonie. - wiesz, że teraz czeka Cię kara? Obiecuję, że nie zapomnisz tego do końca życia.."
 - Często to robił.. Dwa do trzech razy w tygodniu mnie gwałcił.. Z czasem zaczął mnie okaleczać..
Rozpłakałam się jak małe dziecko.
- Spokojnie, jak długo to trwało?
Psycholog trzymał mnie za rękę i podawał mi chusteczkę.
- Niecały miesiąc.. Kiedyś taki nie był.. Nie wiem, co go zmieniło.. - nerwowo wpuściłam powietrze. - brzydzę się sobą.. Brzydzę się swojego ciała.. Wszystko mi o nim przypomina. - podciągnęłam rękawy, na których znajdowały się blizny po cięciu. - nie wytrzymywałam tego i próbowałam się zabić.. ale coś zawsze mnie powstrzymywało, by te cięcia nie były takie głębokie.. - mówiłam szeptem, ponieważ łzy nie pozwoliły mi na głośniejszy ton głosu. Lekarz ścisnął moją dłoń i kiwnął głową. Przełknęłam ślinę i podniosłam koszulkę. - a to zrobił mi on.. - na moim brzuchu znajdowały się wypisane nożem słowa "Jesteś moja. Tylko moja". Wtedy pękłam.. Wybuchnęłam głośnym płaczem. Zwinęłam się na krześle i wypłakiwałam łzy w swoje kolana. Poczułam, że psycholog kładzie dłoń na moim ramieniu.
- Nie.. Nie.. Nie... Proszę mnie... Nie dotykać... - Miałam trzęsący się głos. Lekarz wysłuchał mojej prośby i uspakajał mnie słowami.
- Spokojnie Elizabeth. Pomogę Ci.
- Mi nikt nie pomoże..
Powiedziałam to najciszej, jak tylko mogłam. Poderwałam się z miejsca i zaczęłam opuszczać gabinet.
- Elizabeth?
- Przepraszam, ale mam dość..
Pożegnałam się i wyszłam z gabinetu. Antonella widząc mnie w takim stanie, natychmiast poderwała się z miejsca i mocno do siebie przytuliła.
- Eliza..?
- Spokojnie, po prostu to wszystko wróciło.. - wyszeptałam przez łzy, które ciekły po moich policzkach strumieniami.  - Anto.. Ja nie dam rady już normalnie żyć.. To mnie zniszczyło..
- Damy radę, słyszysz? Damy radę..
Pocałowała mnie parę razy w czubek głowy i mocniej do siebie przytuliła. "Ja i tak wiem lepiej siostrzyczko".

~ * ~

Przed opuszczeniem kliniki, Antonella zamieniła parę zdań z psychologiem, umawiając mnie na terapię. Nie chciałam tego, one będą mi sprawiać więcej bólu, ponieważ będę musiała o tym myśleć.. Nie chcę o tym myśleć.. Chcę zapomnieć o wszystkim! Nie chcę tak żyć..
Całą powrotną drogę do domu przemilczałyśmy. Gdy przekroczyłyśmy jego próg, usłyszałyśmy śmiechy dobiegające z salonu.
- Oo! Patrzcie! Antonella i Elizabeth przyjechały!
Usłyszałam spity głos Fabregasa i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- No cześć pijaku!
Krzyknęłam w jego stronę. Ten pomachał mi i wrócił do salonu.
- Leoo! Leooo!! Twoja żona.. Jest.
Obie się zaśmiałyśmy słysząc składnie Cesca i widząc Leo, który chwiejnym krokiem szedł w kierunku Antonelli.
- O nie, nie, nie Skarbie. Po pierwsze dziś śpisz na kanapie, a po drugie, Cesc śpi z tobą.
- Popieram!
Usłyszałyśmy głos Danielli. Antonella udała się za jej głosem i obie zaraz były w swoich ramionach.
- Cześć!
Krzyknęłam w jej stronę, a ta machnęła mi ręką z uśmiechem na ustach.
- No hej..
Wzdrygnęłam się.
- Cristian? Co ty tu robisz?
- Przyjechałem z Daniellą. Leo i Cesc się cholernie spili w jakimś klubie.. Cesc przez przypadek do niej zadzwonił i z racji tego, że mieszkam nie daleko Fabregasa, Daniella przyszła do mnie i poprosiła mnie o pomoc. No i przywieźliśmy ich tutaj.
Uśmiechnął się i nieśmiało na mnie spojrzał.
- Antonella będzie Ci wdzięczna.
Odpowiedziałam powoli udając się w stronę swojego pokoju.
- Eliza.. Co się z tobą dzieje?
Chwycił mnie za rękę i spojrzał na mnie z troską. Powoli uwolniłam się z uścisku, który nie był silny, ale bolał.
- Nic..
- Nie okłamuj mnie..
- Cris.. Jestem zmęczona..
- Rozumiem.. Ale..
- Nie możemy się spotkać..
- Dlaczego?
Przygryzłam wargę i zaczęłam szybko mrugać powiekami, by zatamować napływ łez.
- Ponieważ nie mogę..
Odwróciłam się na pięcie i weszłam do swojego pokoju. Chwyciłam za telefon, który zostawiłam w domu przed wyjazdem. "Masz 1 nową wiadomość". Nieznany numer, kto jest nadawcą?
"Obserwuję Cię. Przede mną nie uciekniesz.
Rodrigo".


________________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

W szybkim tempie pojawia się drugi rozdział ;))
Następny będzie trochę później, ponieważ teraz chcę zakończyć TEGO bloga :)
Mam nadzieję, że rozdział nie jest najgorszy ^^ przepraszam za wszystkie błędy i liczę, że przypadnie on wam do gustu ;))

Do następnego ;*

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział Pierwszy


Dziś wychodzę ze szpitala. Ta cała zaistniała sytuacja, zmieniała mnie i moje dotychczasowe życie nieodwracalnie. Boję się. Boję się ludzi, życia, WSZYSTKIEGO. Stałam się nieufna, zamknięta dla kogokolwiek, strachliwa.. Patrząc w lustro widzę zupełnie inną osobę. Przerażoną, nieobecną wzrokiem, myślami.
Nie chcę opuszczać szpitala. Boję się, co mnie czeka za jego murami.. Zamieszkam z Antonellą i Leo.. Będę zmuszona do przebywania w ich towarzystwie.. W towarzystwie ludzi.. W towarzystwie Leo, w towarzystwie mężczyzny.. Nie ufam im, po tym co zrobił mi Rodrigo..
Leżałam zwinięta w kłębek na swoim szpitalnym łóżku. Usłyszałam pukanie i za chwilę moje drzwi lekko się uchyliły. Natychmiast poderwałam się i otarłam łzę, spływającą po moim policzku.
- Elizabeth? Gotowa?
Antonella. Spojrzała na mnie z troską wymalowaną na twarzy. Patrzyłam na nią, ale nic nie odpowiedziałam. Po chwili spuściłam wzrok na swoje kolana. Poczułam jej dłoń na moim ramieniu.
- Skarbie.. U nas nic Ci nie grozi. - kiwnęłam głową i chwyciłam wstając za moją torbę, która leżała przy łóżku. - jak się czujesz?
- Fatalnie..
Wyszeptałam i ruszyłam w kierunku drzwi. Podeszła do mnie i mocno przytuliła. W moich oczach ponownie nagromadziły się łzy. Mimowolnie odwzajemniłam uścisk, jednak szybko się z niego wyswobodziłam i wyszłam na korytarz gdzie czekał Leo. Zauważył nas i natychmiast wstał. Podszedł w naszą stronę, co wywołało u mnie panikę. Krzyknęłam i schowałam się za siostrą. Natychmiast w mojej głowie  odtworzyły się sceny z dnia, w którym moje życie zmieniło się w horror. Cały czas krzyczałam, nie potrafiłam odgonić od siebie tych strasznych wspomnień. Osunęłam się na ziemię, zasłoniłam uszy dłońmi i mocno zacisnęłam powieki.
- Skarbie! Spokojnie, nic Ci nie grozi, to tylko Leo!
Antonella trzymała mnie w swoich ramionach i uspokajała szeptem. Leo w tym czasie pobiegł po lekarza, a ten zjawił się w towarzystwie pielęgniarki, która dała mi zastrzyk uspokajający. Po chwili zaczęłam się uspokajać. Antonella posadziła mnie na krześle, na szpitalnym korytarzu i obejmowała mnie ramieniem.
- Panie doktorze, myśli pan, że to dobry pomysł by dziś ją wypisać?
- Tak. To normalne zachowanie kobiet na widok mężczyzny, które przeżyły gwałt. Szczególnie taki gwałt..
Lekarz, pielęgniarka, Antonella, Leo .. Patrzyli na mnie z wyraźną troską. Spojrzałam na Leo.
- Przeprasza za to ..
- Nie przepraszaj. - uśmiechnął się pokrzepiająco i wyciągnął kluczyki z kieszeni. - możemy jechać?
Antonella na mnie spojrzała, a ja kiwnęłam głową i wstałam biorąc siostrę za rękę.


***
~ Z perspektywy Antonelli ~

Przyjechaliśmy do domu i pokazałam siostrze jej pokój. Natychmiast do niego weszła i zamknęła się w nim. Nie potrafiłam do niej dotrzeć, porozmawiać. Pierwszej nocy obudził nas jej krzyk. By do niej wejść, Leo był zmuszony wyważyć drzwi, co bardzo przeraziło Elizabeth. Siedziała w kącie pokoju, ciągle krzycząc, wyszarpując sobie włosy z głowy i dusząc się od łez.
Podobnie wyglądała każda noc po tygodniu od wyjścia ze szpitala. Podobnie, ponieważ z każdym dniem jej płacz stawał się rzadszy, krzyk tracił na sile i przestała wyrywać sobie włosy.
W drugim tygodniu pobytu w naszym domu, wyszła z pokoju i dobrowolnie, usiadła z nami w salonie.
- Cześć.. Co oglądacie?
Mieliśmy włączony telewizor. Leo oglądał powtórkę meczu. Zauważywszy ją, podał jej pilot i uśmiechnął się.
- Mecz.. Same nudy, wybierz co chcesz.
Niepewnie chwyciła za pilot i usiadła koło mnie. Przeleciała wszystkie kanały, ale nic ją nie zainteresowało, więc ponownie przełączyła na wcześniejszy mecz i oddała pilot Messiemu.
- Mecz nie jest nudny.. Możemy oglądać.
Pierwszy raz od tygodnia, na jej buzi pojawił się pewny, chodź delikatny uśmiech. Wymieniliśmy się z Leo radosnymi spojrzeniami. Odwrócił się w stronę telewizora, a ja przytuliłam do siebie siostrę.
- Jak się czujesz?
Podniosła głowę i spojrzała na mnie swoimi brązowymi oczami.
- Dziękuję, bardzo dobrze.
Uśmiechnęłam się i przejechałam dłonią po jej włosach.
- Czujesz się na siłach, by gdziekolwiek wyjść?
Wzdrygnęła się. Nie odpowiedziała, więc postanowiłam nie drążyć tematu. Po chwili jednak dostałam odpowiedź.
- Myślę, że tak.
Gdy Leo usłyszał odpowiedź, natychmiast się odwrócił.
- Na prawdę? Chciałabyś pójść dziś ze mną na trening? Chłopaki się za tobą stęsknili..
Spojrzałam na męża groźnym wzrokiem. Elizabeth ponownie się uśmiechnęła.
- Jasne. Dobry pomysł. Nie widzę sensu, by całe życie przesiedzieć w pokoju..
Leo dyskretnie pokazał mi język, a ja szeroko się uśmiechnęłam i pocałowałam siostrę w czoło.
- Cieszę się Myszko. Będę Ci towarzyszyć na trybunach.

~ * ~
~ Z perspektywy Elizabeth ~ 

Siedziałyśmy na trybunach Camp Nou w towarzystwie Danielli, przyjaciółki Anto. Nie przepadałam za nią, ale dla Antonelli postanowiłam znosić jej towarzystwo. Nikt nie wiedział, dlaczego tak na prawdę byłam w szpitalu.. Prosiłam o dyskrecję, dlatego piłkarzom, których interesował mój stan zdrowia, powiedzieli że miałam wypadek samochodowy.
Antonella trzymała moją dłoń i była pochłonięta rozmową z partnerką Fabregasa. Ja starałam się skupić na gierce, która była rozgrywana przez zawodników Dumy Katalonii. Niestety nie było to dla mnie prostym zadaniem. Czułam się przez kogoś obserwowana, powiedziałam to siostrze, a ta zapewniła mnie, że to normalne i że z czasem to odczucie zniknie. Uwierzyłam jej, od tygodnia stara się pokolorować moje życie i pomaga mi w pisaniu w nim nowego rozdziału . Od tamtego czasu wszystko jest jakieś trudniejsze i dla mnie nieosiągalne..
Trening dobiegł końca. Antonella i jej przyjaciółka podniosły się z miejsc.
- Kochanie idziemy.
- Ja jeszcze posiedzę.
Spojrzała na mnie z niepokojem, ale po chwili pogłaskała mnie po głowie i delikatnie pocałowała w jej czubek.
- Mamy na Ciebie czekać w samochodzie?
- Tak, jakbyście mogli..
Kiwnęła głową i opuściła trybunę razem z Daniellą. Spojrzałam na murawę, ogarnęłam wzrokiem cały stadion. Dawniej bywałam na każdym meczu, na każdej pomeczowej imprezie.. Teraz wszystko jest mi obce. Patrząc na piłkarzy, ciężko było mi przypomnieć sobie ich imiona.. A może po prostu nie chciałam ich pamiętać? Poczułam, że po policzku spływa mi łza. Otarłam ją i objęłam rękoma swoje kolana. Spojrzałam na napis "Mes que un club". Poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu i odskoczyłam.
- Spokojnie Eliza.. To tylko ja.
- Cristian.. Miło Cię widzieć..
Powiedziałam to trzęsącym się głosem, kładąc rękę na miejscu, gdzie wcześniej on położył swoją. Jego dotyk sprawiał mi ból, parzył mnie.. Ale to chyba normalne.
- Jak się czujesz?
- Bardzo dobrze. - skłamałam i przygryzłam wargę. Założyłam opadający mi kosmyk włosów za ucho i nieśmiale spojrzałam mu w oczy. - co u Ciebie słychać?
Cristian uśmiechnął się i zajął miejsce obok mnie. Poczułam, że serce szybciej zaczyna mi bić, poczułam strach i ogromną chęć, by od niego uciec.
- Po staremu. Wszyscy za tobą bardzo tęsknili. - spojrzał na mnie swoimi cudownymi brązowymi oczami. - ale teraz już jesteś.
Puścił mi oczko i delikatnie się uśmiechnął.
- Emmm.. Tak.. Cristain, będę się już zbierać.
Szybko podniosłam się z swojego miejsca i zauważyłam, że on też wstaje.
- Poczekaj! Miałabyś ochotę.. Wyskoczyć gdzieś po dzisiejszym meczu?
"Tylko nie panikuj".
- Wybacz Cristian.. ale nie mogę.. Ja... Nie chcę.. Przepraszam.
Poczułam jak łzy gromadzą się w moich oczach, chciałam biec, ale udało mi się opanować i wrócić na parking szybkim marszem. Słyszałam, jak Cristian za mną woła, ale nie chciałam się odwracać, czy zatrzymywać. Udałam, że nic nie słyszę. Największym moim marzeniem w tej chwili, było schowanie się w swoim pokoju.

_____________________________________________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :3

No i mamy pierwszy rozdział na tym blogu ^^ planuję 6 rozdziałów + epilog :)
Ten dedykuje Natalii L. która nie potrafiła się doczekać jego opublikowania :3

Mam nadzieję, że rozdział się podoba <3

Do następnego ;*