Gwałtownie poderwałam się z łóżka i poczułam falę zimnego potu na swoim ciele. Nerwowo rozejrzałam się po pokoju. Upewniłam się, że jestem sama i wzięłam kołdrę z łóżka, zawijając się w nią w kącie. Z tego miejsca miałam obraz całego pokoju, czułam się minimalnie bezpieczniejsza. Spojrzałam na elektryczny zegar, na moim stoliczku nocnym. 03:15. Poczułam, że już nie zasnę. Dlaczego? Bałam się spać, bałam się swoich snów. Po wczorajszej rozmowie z Tello, wróciły te same koszmary, które męczyły mnie w szpitalu.. Nie dam rady o tym zapomnieć.. To zostawiło znamię na mojej psychice, już chyba nigdy nie dam rady komukolwiek zaufać, szczególnie mężczyźnie.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Przestraszyłam się i wyczekiwałam, co się stanie.
- Lizka? Wszystko okey?
Usłyszałam szept swojej siostry. Odetchnęłam i podeszłam otworzyć drzwi.
- Tak, wszystko gra... Dlaczego pytasz?
Uśmiechnęłam się i usiadłam po turecku na swoim łóżku.
- Bo wiesz.. - usiadła naprzeciw mnie, trzymając za rękę. - parę razy krzyknęłaś..
- Przepraszam.. nie chciałam was budzić, po prostu miałam koszmar..
- Nie przepraszaj. - objęła mnie i pocałowała w policzek. Odwzajemniłam uścisk i poczułam się w stu procentach bezpieczna. - to wszystko jest zrozumiałe, po prostu bałam się, że coś się dzieje.
- Nie, nie.. Wszystko gra.
Spojrzałam na nią pewnym wzrokiem i ścisnęłam dłoń.
- Cieszę się. To.. Dobranoc..
Wstała z łóżka i powoli udała się w kierunku drzwi.
- Śpijcie dobrze.. Ja już nie zasnę.
Położyłam się, wypuszczając powietrze i patrząc w sufit. Anto skoczyła na łóżko i położyła się koło mnie.
- W takim razie zostanę z tobą.
Przytuliła się do mnie i obie cicho się zaśmiałyśmy. Ułożyłyśmy się wygodnie w łóżku i rozmawiałyśmy na każdy możliwy temat. Koło godziny piątej zmorzył nas sen i obie prawie równocześnie zasnęłyśmy.
~ * ~
Obudziłam się, a Antonelli nie było już obok. Byłam wyspana, pierwszy raz od dłuższego czasu. Leniwe przeciągnęłam się na łóżku i spojrzałam na zegarek. 13:00. Nie chciało mi się wstawać, ale wypadało by pojawić się na drugim śniadaniu i zapytać Leo o samopoczucie po wczorajszym, wysoko wygranym meczu z Malagą (4:0). Poszłam pod prysznic ogarnęłam jakieś ubrania i udałam się do salonu, gdzie moja siostra i szwagier prowadzili dyskusję.
- Załatwiłaś to nie pytając jej o zgodę.
- Zrobiłam to, bo potrzebuje pomocy..
- Ale sama widzisz, że daje sobie radę..
- Ale wiem, że jest jej ciężko..
- W czym komu jest ciężko?
Usiadłam pomiędzy nimi włączając telewizor. Obaj spojrzeli po sobie. Leo podrapał się za uchem, a Anonella objęła mnie ramieniem.
- Kochanie.. Nie bądź na mnie zła.. Ale załatwiłam Ci wizytę u psychologa..
Zatkało mnie.. Wyłączyłam telewizor i z wyrzutem spojrzałam jej w oczy.
- Anto, po co?
- Potrzebujesz pomocy..
- Jak chcesz mi tym pomóc? Psycholog będzie chciał o tym rozmawiać.. A ja chcę o tym zapomnieć.. Jak mam to zrobić, rozmawiając z nim o tym?
Obie patrzyłyśmy sobie w oczy. Leo w tym czasie wstał.
- To ten... Ja będę leciał.. Będę wieczorem.
Pocałował żonę w policzek i opuścił dom. Nadal patrzyłam na siostrę. Ta wypuściła powietrze i przewróciła oczami.
- Eliza.. Ty nawet bez rozmowy nie potrafisz zapomnieć.. Dasz radę.. proszę, chociaż spróbuj.
Potarła dłonią moje ramie i z wyczekiwaniem spojrzała mi w oczy. Zaczynałam się bać, ale postanowiłam zrobić to dla niej i pójść do specjalisty.
- Okey.. Ale robię to dla Ciebie siostrzyczko..
- Zrób to dla siebie. - ponownie na siebie spojrzałyśmy. Przeszły mnie dreszcze. Zaczęłam uciekać wzrokiem po pokoju. - Lizka..
- Okey. Robię to dla siebie.
Niepewnie się uśmiechnęłam.
- Wizytę masz dziś o 16:00. Pójdę z tobą, spokojnie.
- Załatwiłaś to nie pytając jej o zgodę.
- Zrobiłam to, bo potrzebuje pomocy..
- Ale sama widzisz, że daje sobie radę..
- Ale wiem, że jest jej ciężko..
- W czym komu jest ciężko?
Usiadłam pomiędzy nimi włączając telewizor. Obaj spojrzeli po sobie. Leo podrapał się za uchem, a Anonella objęła mnie ramieniem.
- Kochanie.. Nie bądź na mnie zła.. Ale załatwiłam Ci wizytę u psychologa..
Zatkało mnie.. Wyłączyłam telewizor i z wyrzutem spojrzałam jej w oczy.
- Anto, po co?
- Potrzebujesz pomocy..
- Jak chcesz mi tym pomóc? Psycholog będzie chciał o tym rozmawiać.. A ja chcę o tym zapomnieć.. Jak mam to zrobić, rozmawiając z nim o tym?
Obie patrzyłyśmy sobie w oczy. Leo w tym czasie wstał.
- To ten... Ja będę leciał.. Będę wieczorem.
Pocałował żonę w policzek i opuścił dom. Nadal patrzyłam na siostrę. Ta wypuściła powietrze i przewróciła oczami.
- Eliza.. Ty nawet bez rozmowy nie potrafisz zapomnieć.. Dasz radę.. proszę, chociaż spróbuj.
Potarła dłonią moje ramie i z wyczekiwaniem spojrzała mi w oczy. Zaczynałam się bać, ale postanowiłam zrobić to dla niej i pójść do specjalisty.
- Okey.. Ale robię to dla Ciebie siostrzyczko..
- Zrób to dla siebie. - ponownie na siebie spojrzałyśmy. Przeszły mnie dreszcze. Zaczęłam uciekać wzrokiem po pokoju. - Lizka..
- Okey. Robię to dla siebie.
Niepewnie się uśmiechnęłam.
- Wizytę masz dziś o 16:00. Pójdę z tobą, spokojnie.
~ * ~
Siedziałyśmy w prywatnej klinice, w której leczone były problemy i choroby psychiczne. To tu swój gabinet miał jeden z najlepszych specjalistów w Barcelonie. Bałam się. Chociaż można rzec, że strach stał się moim towarzyszem. Na każdym kroku spotykałam coś, co wywoływało u mnie panikę. Coś, co przypominało mi tamten dzień.. Zdawałam sobie sprawę, że będę zmuszona opowiedzieć temu specjaliście mój życiowy horror.
- Anto, ja nie dam rady.
Wyszeptałam chwytając ją za rękę. Po policzkach zaczęły spływać mi łzy.
- Ej.. Będzie dobrze, słyszysz?
Przytuliła mnie i pocałowała w policzek. Nie dodało mi to pewności siebie. Nadal towarzyszyły mi te same emocje.
"Przecież ten facet mi nie pomoże". Słyszałam takie i podobne głosy w swojej głowie. O niczym innym nie potrafiłam myśleć. Siedziałam na krześle i bezbarwnym wzrokiem wpatrywałam się w ścianę przede mną.
- Następny.
Usłyszałam ciepły głos, którego źródło znajdowało się w gabinecie. Mimo to, serce waliło mi jak oszalałe i poczułam, że ręce nie przestają mi się trząść.
- Jeśli będzie to konieczne, to wejdę tam z tobą.
- Nie, dam radę..
Chciałam udawać silną, ale nie było to proste. Głos mi się załamywał, poprzez łzy, które gromadziły się w moich oczach. Pospiesznie wstałam i weszłam do gabinetu.
- Dzień dobry, proszę usiąść.
Mój psycholog był na pewno po 40-stce. Miał ciemno szare włosy, siedział za biurkiem, ale można było zauważyć, że jest wysoki, na nosie miał okulary i był silnie zbudowany. Na pierwszy rzut oka, wyglądał na groźnego i niegodnego zaufania, ale kiedy się odzywał, jego głos sprawiał wrażenie łagodnego. Mimo to i tak się bałam. Kiwnęłam głową i usiadałam naprzeciw mężczyzny.
- No.. To może na dobry początek, porozmawiajmy i lepiej się poznajmy.
Ciepło się uśmiechnął i założył nogę na nogę.
Rozmawialiśmy około 20 minut. Cieszyłam się, że nie pytał o przyczynę mojej wizyty.. Niestety.. Musiało do tego dojść.
- Elizabeth.. Wiesz, że musimy porozmawiać o przyczynie twojego przyjścia?
Po ciele przebiegł mnie dreszcz. Zaczęłam uciekać wzrokiem i bawić się palcami u rąk.
- Wiem..
Wyszeptałam i starałam się powstrzymać łzy.
- Więc.. Opowiesz mi?
- Ale na prawdę muszę?
- Muszę wiedzieć, jak Ci pomóc.
Uśmiechał się. Chciał, bym czuła się pewnie.
- Anto, ja nie dam rady.
Wyszeptałam chwytając ją za rękę. Po policzkach zaczęły spływać mi łzy.
- Ej.. Będzie dobrze, słyszysz?
Przytuliła mnie i pocałowała w policzek. Nie dodało mi to pewności siebie. Nadal towarzyszyły mi te same emocje.
"Przecież ten facet mi nie pomoże". Słyszałam takie i podobne głosy w swojej głowie. O niczym innym nie potrafiłam myśleć. Siedziałam na krześle i bezbarwnym wzrokiem wpatrywałam się w ścianę przede mną.
- Następny.
Usłyszałam ciepły głos, którego źródło znajdowało się w gabinecie. Mimo to, serce waliło mi jak oszalałe i poczułam, że ręce nie przestają mi się trząść.
- Jeśli będzie to konieczne, to wejdę tam z tobą.
- Nie, dam radę..
Chciałam udawać silną, ale nie było to proste. Głos mi się załamywał, poprzez łzy, które gromadziły się w moich oczach. Pospiesznie wstałam i weszłam do gabinetu.
- Dzień dobry, proszę usiąść.
Mój psycholog był na pewno po 40-stce. Miał ciemno szare włosy, siedział za biurkiem, ale można było zauważyć, że jest wysoki, na nosie miał okulary i był silnie zbudowany. Na pierwszy rzut oka, wyglądał na groźnego i niegodnego zaufania, ale kiedy się odzywał, jego głos sprawiał wrażenie łagodnego. Mimo to i tak się bałam. Kiwnęłam głową i usiadałam naprzeciw mężczyzny.
- No.. To może na dobry początek, porozmawiajmy i lepiej się poznajmy.
Ciepło się uśmiechnął i założył nogę na nogę.
Rozmawialiśmy około 20 minut. Cieszyłam się, że nie pytał o przyczynę mojej wizyty.. Niestety.. Musiało do tego dojść.
- Elizabeth.. Wiesz, że musimy porozmawiać o przyczynie twojego przyjścia?
Po ciele przebiegł mnie dreszcz. Zaczęłam uciekać wzrokiem i bawić się palcami u rąk.
- Wiem..
Wyszeptałam i starałam się powstrzymać łzy.
- Więc.. Opowiesz mi?
- Ale na prawdę muszę?
- Muszę wiedzieć, jak Ci pomóc.
Uśmiechał się. Chciał, bym czuła się pewnie.
- Dobrze.. Spróbuję.. - Natychmiast w mojej głowie odtworzył się tamten dzień..
"- Elizabeth! Gdzie ty do cholery jesteś!?
Gdy usłyszałam jego pełen furii głos, wiedziałam czym się to skończy..
- W salonie Kochanie! Coś się stało?
Wbiegł do salonu i na mnie spojrzał. W jego oczach widziałam wściekłość i pożądanie.
- Co się stało? Co się.. STAŁO?! To ja się pytam! Co ty kobieto odwalasz!?
Pierwszy cios... Oberwałam w policzek.. Bolało, ale wiedziałam, że to nic w porównaniu z tym, co mnie jeszcze dziś czeka.
- Skarbie, nie wiem o co Ci chodzi..Ścisnął moje dłonie w nadgarstkach i z wielką siłą popchnął mnie na ścianę.
- Znowu z tymi Barcelończykami imprezowałaś wczoraj! Przyznaj się!
Kolejny cios, tym razem w drugi policzek. Łzy zaczęły napływać mi do oczu.
- Tak, wygrali El Clasico.. Prosiłam, byś poszedł ze mną, ale wolałeś pić..
- Nie kłam suko!Krzyknął mi prosto w twarz.. Patrząc na to wszystko, każdy zadałby mi pytanie.. "Dlaczego ciągle z nim jesteś?" Dlaczego? Odpowiedź jest prosta.. Bałam się odejść.. Wiedziałam co za tym idzie.. Byłam jego własnością.. Nie miałam prawa odchodzić..
- Przecież rozmawialiśmy o tym.. Nie kłamie..
- Któremu do łóżka wskoczyłaś?! MÓW!
- Obiecuję, że z nikim się nie przespałam! Wypiłam parę drinków i wróciłam przed północą do domu.. Widziałeś mnie nawet.. Ale pijany byłeś..
Tym razem dostałam w warkę, z której natychmiast pociekła się krew.
- Zapamiętaj.. Nigdy nie byłem pijany.. - wycedził przez zęby i rzucił mnie na kanapę w salonie. - wiesz, że teraz czeka Cię kara? Obiecuję, że nie zapomnisz tego do końca życia.."
- Często to robił.. Dwa do trzech razy w tygodniu mnie gwałcił.. Z czasem zaczął mnie okaleczać..
Rozpłakałam się jak małe dziecko.
- Spokojnie, jak długo to trwało?
Psycholog trzymał mnie za rękę i podawał mi chusteczkę.
- Niecały miesiąc.. Kiedyś taki nie był.. Nie wiem, co go zmieniło.. - nerwowo wpuściłam powietrze. - brzydzę się sobą.. Brzydzę się swojego ciała.. Wszystko mi o nim przypomina. - podciągnęłam rękawy, na których znajdowały się blizny po cięciu. - nie wytrzymywałam tego i próbowałam się zabić.. ale coś zawsze mnie powstrzymywało, by te cięcia nie były takie głębokie.. - mówiłam szeptem, ponieważ łzy nie pozwoliły mi na głośniejszy ton głosu. Lekarz ścisnął moją dłoń i kiwnął głową. Przełknęłam ślinę i podniosłam koszulkę. - a to zrobił mi on.. - na moim brzuchu znajdowały się wypisane nożem słowa "Jesteś moja. Tylko moja". Wtedy pękłam.. Wybuchnęłam głośnym płaczem. Zwinęłam się na krześle i wypłakiwałam łzy w swoje kolana. Poczułam, że psycholog kładzie dłoń na moim ramieniu.
- Nie.. Nie.. Nie... Proszę mnie... Nie dotykać... - Miałam trzęsący się głos. Lekarz wysłuchał mojej prośby i uspakajał mnie słowami.
- Spokojnie Elizabeth. Pomogę Ci.
- Mi nikt nie pomoże..
Powiedziałam to najciszej, jak tylko mogłam. Poderwałam się z miejsca i zaczęłam opuszczać gabinet.
- Elizabeth?
- Przepraszam, ale mam dość..
Pożegnałam się i wyszłam z gabinetu. Antonella widząc mnie w takim stanie, natychmiast poderwała się z miejsca i mocno do siebie przytuliła.
- Eliza..?
- Spokojnie, po prostu to wszystko wróciło.. - wyszeptałam przez łzy, które ciekły po moich policzkach strumieniami. - Anto.. Ja nie dam rady już normalnie żyć.. To mnie zniszczyło..
- Damy radę, słyszysz? Damy radę..
Pocałowała mnie parę razy w czubek głowy i mocniej do siebie przytuliła. "Ja i tak wiem lepiej siostrzyczko".
Przed opuszczeniem kliniki, Antonella zamieniła parę zdań z psychologiem, umawiając mnie na terapię. Nie chciałam tego, one będą mi sprawiać więcej bólu, ponieważ będę musiała o tym myśleć.. Nie chcę o tym myśleć.. Chcę zapomnieć o wszystkim! Nie chcę tak żyć..
Całą powrotną drogę do domu przemilczałyśmy. Gdy przekroczyłyśmy jego próg, usłyszałyśmy śmiechy dobiegające z salonu.
- Oo! Patrzcie! Antonella i Elizabeth przyjechały!
Usłyszałam spity głos Fabregasa i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- No cześć pijaku!
Krzyknęłam w jego stronę. Ten pomachał mi i wrócił do salonu.
- Leoo! Leooo!! Twoja żona.. Jest.
Obie się zaśmiałyśmy słysząc składnie Cesca i widząc Leo, który chwiejnym krokiem szedł w kierunku Antonelli.
- O nie, nie, nie Skarbie. Po pierwsze dziś śpisz na kanapie, a po drugie, Cesc śpi z tobą.
- Popieram!
Usłyszałyśmy głos Danielli. Antonella udała się za jej głosem i obie zaraz były w swoich ramionach.
- Cześć!
Krzyknęłam w jej stronę, a ta machnęła mi ręką z uśmiechem na ustach.
- No hej..
Wzdrygnęłam się.
- Cristian? Co ty tu robisz?
- Przyjechałem z Daniellą. Leo i Cesc się cholernie spili w jakimś klubie.. Cesc przez przypadek do niej zadzwonił i z racji tego, że mieszkam nie daleko Fabregasa, Daniella przyszła do mnie i poprosiła mnie o pomoc. No i przywieźliśmy ich tutaj.
Uśmiechnął się i nieśmiało na mnie spojrzał.
- Antonella będzie Ci wdzięczna.
Odpowiedziałam powoli udając się w stronę swojego pokoju.
- Eliza.. Co się z tobą dzieje?
Chwycił mnie za rękę i spojrzał na mnie z troską. Powoli uwolniłam się z uścisku, który nie był silny, ale bolał.
- Nic..
- Nie okłamuj mnie..
- Cris.. Jestem zmęczona..
- Rozumiem.. Ale..
- Nie możemy się spotkać..
- Dlaczego?
Przygryzłam wargę i zaczęłam szybko mrugać powiekami, by zatamować napływ łez.
- Ponieważ nie mogę..
Odwróciłam się na pięcie i weszłam do swojego pokoju. Chwyciłam za telefon, który zostawiłam w domu przed wyjazdem. "Masz 1 nową wiadomość". Nieznany numer, kto jest nadawcą?
"Obserwuję Cię. Przede mną nie uciekniesz.
Rodrigo".
________________________________________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
W szybkim tempie pojawia się drugi rozdział ;))
Następny będzie trochę później, ponieważ teraz chcę zakończyć TEGO bloga :)
Mam nadzieję, że rozdział nie jest najgorszy ^^ przepraszam za wszystkie błędy i liczę, że przypadnie on wam do gustu ;))
Do następnego ;*
"- Elizabeth! Gdzie ty do cholery jesteś!?
Gdy usłyszałam jego pełen furii głos, wiedziałam czym się to skończy..
- W salonie Kochanie! Coś się stało?
Wbiegł do salonu i na mnie spojrzał. W jego oczach widziałam wściekłość i pożądanie.
- Co się stało? Co się.. STAŁO?! To ja się pytam! Co ty kobieto odwalasz!?
Pierwszy cios... Oberwałam w policzek.. Bolało, ale wiedziałam, że to nic w porównaniu z tym, co mnie jeszcze dziś czeka.
- Skarbie, nie wiem o co Ci chodzi..Ścisnął moje dłonie w nadgarstkach i z wielką siłą popchnął mnie na ścianę.
- Znowu z tymi Barcelończykami imprezowałaś wczoraj! Przyznaj się!
Kolejny cios, tym razem w drugi policzek. Łzy zaczęły napływać mi do oczu.
- Tak, wygrali El Clasico.. Prosiłam, byś poszedł ze mną, ale wolałeś pić..
- Nie kłam suko!Krzyknął mi prosto w twarz.. Patrząc na to wszystko, każdy zadałby mi pytanie.. "Dlaczego ciągle z nim jesteś?" Dlaczego? Odpowiedź jest prosta.. Bałam się odejść.. Wiedziałam co za tym idzie.. Byłam jego własnością.. Nie miałam prawa odchodzić..
- Przecież rozmawialiśmy o tym.. Nie kłamie..
- Któremu do łóżka wskoczyłaś?! MÓW!
- Obiecuję, że z nikim się nie przespałam! Wypiłam parę drinków i wróciłam przed północą do domu.. Widziałeś mnie nawet.. Ale pijany byłeś..
Tym razem dostałam w warkę, z której natychmiast pociekła się krew.
- Zapamiętaj.. Nigdy nie byłem pijany.. - wycedził przez zęby i rzucił mnie na kanapę w salonie. - wiesz, że teraz czeka Cię kara? Obiecuję, że nie zapomnisz tego do końca życia.."
- Często to robił.. Dwa do trzech razy w tygodniu mnie gwałcił.. Z czasem zaczął mnie okaleczać..
Rozpłakałam się jak małe dziecko.
- Spokojnie, jak długo to trwało?
Psycholog trzymał mnie za rękę i podawał mi chusteczkę.
- Niecały miesiąc.. Kiedyś taki nie był.. Nie wiem, co go zmieniło.. - nerwowo wpuściłam powietrze. - brzydzę się sobą.. Brzydzę się swojego ciała.. Wszystko mi o nim przypomina. - podciągnęłam rękawy, na których znajdowały się blizny po cięciu. - nie wytrzymywałam tego i próbowałam się zabić.. ale coś zawsze mnie powstrzymywało, by te cięcia nie były takie głębokie.. - mówiłam szeptem, ponieważ łzy nie pozwoliły mi na głośniejszy ton głosu. Lekarz ścisnął moją dłoń i kiwnął głową. Przełknęłam ślinę i podniosłam koszulkę. - a to zrobił mi on.. - na moim brzuchu znajdowały się wypisane nożem słowa "Jesteś moja. Tylko moja". Wtedy pękłam.. Wybuchnęłam głośnym płaczem. Zwinęłam się na krześle i wypłakiwałam łzy w swoje kolana. Poczułam, że psycholog kładzie dłoń na moim ramieniu.
- Nie.. Nie.. Nie... Proszę mnie... Nie dotykać... - Miałam trzęsący się głos. Lekarz wysłuchał mojej prośby i uspakajał mnie słowami.
- Spokojnie Elizabeth. Pomogę Ci.
- Mi nikt nie pomoże..
Powiedziałam to najciszej, jak tylko mogłam. Poderwałam się z miejsca i zaczęłam opuszczać gabinet.
- Elizabeth?
- Przepraszam, ale mam dość..
Pożegnałam się i wyszłam z gabinetu. Antonella widząc mnie w takim stanie, natychmiast poderwała się z miejsca i mocno do siebie przytuliła.
- Eliza..?
- Spokojnie, po prostu to wszystko wróciło.. - wyszeptałam przez łzy, które ciekły po moich policzkach strumieniami. - Anto.. Ja nie dam rady już normalnie żyć.. To mnie zniszczyło..
- Damy radę, słyszysz? Damy radę..
Pocałowała mnie parę razy w czubek głowy i mocniej do siebie przytuliła. "Ja i tak wiem lepiej siostrzyczko".
~ * ~
Przed opuszczeniem kliniki, Antonella zamieniła parę zdań z psychologiem, umawiając mnie na terapię. Nie chciałam tego, one będą mi sprawiać więcej bólu, ponieważ będę musiała o tym myśleć.. Nie chcę o tym myśleć.. Chcę zapomnieć o wszystkim! Nie chcę tak żyć..
Całą powrotną drogę do domu przemilczałyśmy. Gdy przekroczyłyśmy jego próg, usłyszałyśmy śmiechy dobiegające z salonu.
- Oo! Patrzcie! Antonella i Elizabeth przyjechały!
Usłyszałam spity głos Fabregasa i mimowolnie się uśmiechnęłam.
- No cześć pijaku!
Krzyknęłam w jego stronę. Ten pomachał mi i wrócił do salonu.
- Leoo! Leooo!! Twoja żona.. Jest.
Obie się zaśmiałyśmy słysząc składnie Cesca i widząc Leo, który chwiejnym krokiem szedł w kierunku Antonelli.
- O nie, nie, nie Skarbie. Po pierwsze dziś śpisz na kanapie, a po drugie, Cesc śpi z tobą.
- Popieram!
Usłyszałyśmy głos Danielli. Antonella udała się za jej głosem i obie zaraz były w swoich ramionach.
- Cześć!
Krzyknęłam w jej stronę, a ta machnęła mi ręką z uśmiechem na ustach.
- No hej..
Wzdrygnęłam się.
- Cristian? Co ty tu robisz?
- Przyjechałem z Daniellą. Leo i Cesc się cholernie spili w jakimś klubie.. Cesc przez przypadek do niej zadzwonił i z racji tego, że mieszkam nie daleko Fabregasa, Daniella przyszła do mnie i poprosiła mnie o pomoc. No i przywieźliśmy ich tutaj.
Uśmiechnął się i nieśmiało na mnie spojrzał.
- Antonella będzie Ci wdzięczna.
Odpowiedziałam powoli udając się w stronę swojego pokoju.
- Eliza.. Co się z tobą dzieje?
Chwycił mnie za rękę i spojrzał na mnie z troską. Powoli uwolniłam się z uścisku, który nie był silny, ale bolał.
- Nic..
- Nie okłamuj mnie..
- Cris.. Jestem zmęczona..
- Rozumiem.. Ale..
- Nie możemy się spotkać..
- Dlaczego?
Przygryzłam wargę i zaczęłam szybko mrugać powiekami, by zatamować napływ łez.
- Ponieważ nie mogę..
Odwróciłam się na pięcie i weszłam do swojego pokoju. Chwyciłam za telefon, który zostawiłam w domu przed wyjazdem. "Masz 1 nową wiadomość". Nieznany numer, kto jest nadawcą?
"Obserwuję Cię. Przede mną nie uciekniesz.
Rodrigo".
________________________________________________________
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
W szybkim tempie pojawia się drugi rozdział ;))
Następny będzie trochę później, ponieważ teraz chcę zakończyć TEGO bloga :)
Mam nadzieję, że rozdział nie jest najgorszy ^^ przepraszam za wszystkie błędy i liczę, że przypadnie on wam do gustu ;))
Do następnego ;*
Ej on już się nie pojawi w jej życiu c,nie?! ten psychol Rodrigo...
OdpowiedzUsuńaa Tello ♥ kocham Twoje rozdziały siostro ♥
Super piszesz, rozdział strasznie wciąga :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
Świetne <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńJezus maria bede miala traume jak ta dziewczyna :o genialny <3
OdpowiedzUsuńOby tak dalej :) Świetny! ^^ / Bartek
OdpowiedzUsuńJa pierdziele... Ten blog jak narazie jest najbardziej emocjonującym jaki przeczytałam! Zajebisty! Czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńJejciu, aż sie przestraszyłam *o* czekam na następny <33
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i zapału do pisania :)
/ http://ask.fm/bartek250901
Kurde, ktoś ją musi z tego wyciągnąć!! Sama boję się już tego Rodrigo.. Oby się przełamała.. Dawaj kolejny! <3
OdpowiedzUsuńjejku Antonella jaka kochana siostra, chciałabym taką :) jesteś po prostu mistrzynią :) tak lekko i widać, że bez większych problemów napisałaś o takim ciężkim temacie. idealnie opisałaś co ona może czuć (choć tutaj i ja mogę się tylko domyślać :D) i to w takim stylu :) estimaciones <3
OdpowiedzUsuńO Boże...
OdpowiedzUsuńBiedna Elizabeth :( Mam nadzieję, że się pozbiera...
Rozdział wspaniały :))
A Rodrigo niech spada! wystarczająco krzywd jej wyrządził :(
Czekam na nowy :)
jezuuu... świetne to jest *-*
OdpowiedzUsuńtaka dramaturgia hmhm